Od próchnicy do zawału? Dlaczego trzeba leczyć zęby

Od próchnicy do zawału? Dlaczego trzeba leczyć zęby

57 proc. trzylatków* ma próchnicę. Wśród osiemnastolatków dotkniętych tą chorobą jest 99 proc. badanych*. W ciągu życia właściwie każda osoba wcześniej czy później na próchnicę zachoruje. Czy się z niej wyleczy to jednak inna sprawa, bo to jedna z chorób najczęściej ignorowanych przez pacjentów. Wszyscy wiemy, jakie przyczyny ma próchnica, wiemy również, jak ją leczyć i chyba każdy przyzna, że regularne kontrole u stomatologa są ważne. Jednak mimo to we właściwy sposób o zęby dbają nieliczni, a prawdziwe zagrożenia wynikające z rozwoju próchnicy nie są powszechnie znane.

Chorować zaczynamy w dzieciństwie

W Polsce próchnica towarzyszy nam od najmłodszych lat. Edukacja w kwestii higieny jamy ustnej jest niewystarczająca, aby zakorzenić w młodych ludziach świadomość jak jest istotna, a rodzice nie przywiązują takiej uwagi do dbania o mleczne zęby, jak powinni. Wydaje im się, że skoro za kilka lat mleczaki i tak wypadną, nie ma sensu zmuszać młodego człowieka do rygorystycznego mycia zębów kilka razy dziennie. A nawet jeśli dzieci zęby myją, to często rodzice dają im do picia na dobranoc np. gęste i słodkie soki owocowe, które niweczą efekty szczotkowania. Skutki takiego postępowania są długofalowe. Gdy na miejsce chorych na próchnicę mleczaków pojawiają się zęby stałe, od początku otoczone są zainfekowanymi zębami, co szybko prowadzi też do ich zarażenia. Dzieci, które nigdy dotąd nie musiały dbać o higienę jamy ustnej nie mają nawyku codziennego i starannego szczotkowania zębów, więc w typowo dziecinny sposób, robią co mogą aby uniknąć tego przykrego obowiązku. W efekcie, gdy wkraczają w dorosłość, prawie wszyscy są chorzy na próchnicę, a średnio 4 zęby mają już usunięte*.

Dlaczego w ogóle chorujemy na próchnicę?

Gdy jemy lub pijemy resztki pokarmów mieszają się ze śliną i tworzą na zębach lepką, żółtawą powłokę – osad nazębny, który w połączeniu z ciepłym i wilgotnym środowiskiem jamy ustnej stwarza idealne warunki dla rozwoju szkodliwych bakterii. Bezpośrednią przyczyną powstawania próchnicy są kwasy wydzielane przez bakterie żyjące w tym osadzie. W wyniku metabolizowania cukrów bakterie wytwarzają kwasy (min. kwas mlekowy), który zakwaszając środowisko w jamie ustnej (pH poniżej 5,5) sprzyja demineralizacji szkliwa. Bez mocnego szkliwa ząb staje się bezbronny przez czynnikami zewnętrznymi, a wszelkie mikroorganizmy mogą wniknąć w jego wnętrze. Bogata w cukry i węglowodany dieta sprzyja rozwojowi próchnicy, ponieważ to właśnie cukry są głównym pożywieniem chorobotwórczych bakterii.

Pierwsze objawy próchnicy są trudno dostrzegalne. Na zębach pojawiają się matowe, jasne plamy, które są oznaką osłabienia szkliwa. Na tym etapie rozwój choroby można bez problemu powstrzymać, jednak bez regularnych kontroli jest on bardzo trudny do samodzielnego zauważenia. Kolejnym objawem, że z zębami dzieje się coś nie tak, jest pojawiająca się nadwrażliwość na ciepłe i zimne pokarmy, czasem także na mocne smaki – kwaśny i słodki. Także dziąsła mogą być wskazówką, że czas udać się do gabinetu stomatologicznego. Jeśli są zaczerwienione, opuchnięte, bolą lub nawet krwawią – to znak, że i z zębami nie jest najlepiej. W dalszej kolejności, wraz z rozwojem choroby, może pojawić się nieświeży oddech, przebarwienia, ból zębów i ich kruszenie.

Chore dziąsła

Nawet jeśli wydaje nam się, że zęby są zdrowe i nie ma powodu do niepokoju, może okazać się, że w wyniku zaniedbań w higienie jamy ustnej zaczynają chorować dziąsła. Wokół paradontozy nagromadziło się wiele mitów. Min. panuje przekonanie, że jest to choroba genetyczna i nieuleczalna. Oba mijają się z prawdą. Uwarunkowania genetyczne mają znaczenie, jednak nie są jedyną przyczyną rozwinięcia się paradontozy. Także pogląd, że nie da się z paradontozą walczyć nie jest prawdziwy. Wygrać z nią nie jest łatwo, ale możliwe jest złagodzenie przebiegu choroby i spowolnienie jej rozwoju.

Paradontoza to choroba dziąseł, która rozwija się na styku zęba z dziąsłem. Dzieje się tak z  powodu osadzanie się płytki nazębnej, która jeśli nie jest regularnie usuwana, zmienia się w kamień nazębny. Kamień stopniowo twardnieje i coraz bardziej wbija się pod miękkie dziąsło odsuwając je od zęba. Takie długotrwałe drażnienie dziąsła powoduje obrzęki, ból i krwawienie. Z czasem tkanka dziąsła obkurcza się i odsuwa od kamienia coraz bardziej odsłaniając ząb, który do tej pory był przez nią trzymany i chroniony. Jeśli proces ten nie zostanie w porę zidentyfikowany i zahamowany doprowadzi do uszkodzeń tkanki mocującej zęby w kości szczęki, odsłonięcia szyjek zębowych (pojawia się wtedy charakterystyczna wrażliwość zębów na zmiany temperatur). W ostatnim etapie choroby zęby stają się tak luźno osadzone w szczęce, że zaczynają chybotać i mogą łatwo wypadać.

W początkowej fazie choroby, stany zapalne można zaleczyć płukankami leczniczymi. Także dokładne i regularne oczyszczanie kieszonek i przestrzeni międzyzębowych wodą pod ciśnieniem hamuje rozwój choroby. Zabieg taki można wykonać samodzielnie w domu przy pomocy aparatu irygacyjnego (water-pick), którego używanie rekomendują pacjentom periodontolodzy. Jest to leczenie wyłącznie objawów choroby, które nie zatrzymuje jej postępu trwale, jednak znacząco go opóźnia i łagodzi przebieg.

Rozwój paradontozy prowadzi nie tylko do strat w uzębieniu sprzyja także powstawaniu stanów zapalnych w dziąsłach i zębach, a co za tym idzie może prowadzić do wielu poważnych schorzeń.

Strata zęba to nic takiego?

Gdy ząb zaczyna nas boleć lub jeśli zauważymy na nim czarny nalot, wiemy, że czas najwyższy iść do lekarza, który w kilkanaście minut oczyściłby go z zainfekowanej tkanki i uniemożliwił tym samym dalsze rozprzestrzenianie się choroby. Cała wizyta zajęłaby maksymalnie pół godziny i byłaby bezbolesna. Jednak czy to robimy? Niestety nie. Lęk przed wizytą w gabinecie stomatologicznym jest najczęstszą przyczyną zaniedbywania stanu uzębienia, często też mylnie uważamy, że łyknięcie tabletki przeciwbólowej nas wyleczy. W efekcie próchnica bez problemu rozprzestrzenia się na kolejne zęby, problem narasta, a lęk przed stomatologiem staje się coraz silniejszy.

Jesteśmy też mistrzami w bagatelizowaniu konsekwencji jakie niesie za sobą rozwój próchnicy. Uważamy, że nawet taka ostateczność, jaką jest strata zęba nie jest niczym poważnym i nie trzeba się tym martwić. Tymczasem np. w Skandynawii strata zęba uważana jest za poważny uraz, czasem wręcz kalectwo.

Nie tylko zęby

O tym, że zdrowie zębów i dziąseł jest ważne wiemy, jednak zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo wpływa ono na stan zdrowia całego organizmu. Nie wszyscy wiedzą, że pacjenci mający przejść operację, powinni być przed nią poddawani kontroli stomatologicznej. Każdy stan zapalany, także ten w jamie ustnej, może spowodować konieczność przełożenia zabiegu do czasu wyleczenia zakażenia. Dzieje się tak ponieważ bakterie żyjące w zajętych próchnicą zębach są groźne nie tylko dla nich. Przedostanie się ich do krwiobiegu grozi wieloma, często bardzo poważnymi powikłaniami. Dodatkowo chory ząb z zakażonym korzeniem, to otwarta rana, przez którą do organizmu bez problemu będą w stanie się dostać chorobotwórcze bakterie.

Od ubytku do zawału    

Choroby serca i układu krwionośnego są główną przyczyną zgonów w Polsce. Pochodzące z infekcji w jamie ustnej bakterie, gdy dostaną się do krwiobiegu i trafią do serca mogą spowodować min: zawał, wywołać zapalenie mięśnia sercowego, osierdzia, wsierdzia lub zastawek.

Grupą o zwiększonym ryzyku rozwoju infekcyjnego zapalenia wsierdzia wywołanego chorobami uzębienia, są min.: pacjenci po zabiegach kardiochirurgicznych, które wymagały wszczepienia ciał obcych (np: wszczepienie zastawki serca). Dzieje się tak ponieważ każde ciało obce w organizmie zwiększa ryzyko wystąpienia zakażenia, a dodatkowo obciążony operacją i chorobą organizm może nie poradzić sobie samodzielnie z infekcją. Pacjenci, którzy w przeszłości przeszli zapalenie wsierdzia, oraz osoby z wrodzonymi wadami serca, które były w przeszłości operowane, także powinny zwracać szczególną uwagę na stan zdrowia swoich zębów.

Osoby znajdujące się w grupie ryzyka podczas każdej wizyty u stomatologa powinny poinformować lekarza o swojej historii medycznej. Niewykluczone, że aby zminimalizować ryzyko wywołania zabiegiem stomatologicznym infekcji wsierdzia, lekarz przepisze im terapię antybiotykową.

Brak historii chorób serca nie chroni nas jednak w pełni przed zagrożeniem. W przypadku infekcji korzenia zęba, chorobotwórcze zarazki mogą dostać się do krwi i przyczepić do płytek, które są odpowiedzialne za koagulację. Mogą się w ten sposób utworzyć skrzepy, które zagęszczając krew mogą doprowadzić do zawału mięśnia sercowego, udaru mózgu oraz zapalenia wsierdzia.

Pamiętajmy – krążąc wraz z krwią, niebezpieczne mikroby mogą swobodnie dotrzeć do każdego zakątka organizmu, a lista chorób, jakie swoją przyczynę mogą mieć w zepsutych

zębach, jest długa. W zależności od ogólnej kondycji zdrowotnej i wytrzymałości organizmu, bakterie mogą doprowadzić nawet śmierci. Sepsa, czyli posocznica, jest bardzo niebezpiecznym, często śmiertelnym schorzeniem, a może je wywołać tak łatwo bagatelizowany problem jak bolący ząb.

 

*Dane epidemiologiczne uzyskane z badań prowadzonych w ramach programu „Monitoring Zdrowia Jamy Ustnej” przez Zakład Stomatologii Zachowawczej Instytutu Stomatologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Katedrę Higieny i Epidemiologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi (2010-2012)

Dodaj Komentarz